Rejestracja FAQ Użytkownicy Szukaj Forum Forum o opowiadaniu Samotny Łowca Strona Główna

Forum Forum o opowiadaniu Samotny Łowca Strona Główna » ,,Opowieści Samotnych Łowców » ff
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
ff
PostWysłany: Pią 17:45, 14 Lip 2017
aaa4
Farmer

 
Dołączył: 26 Kwi 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3


Gibby nie mowil po angielsku tak dobrze jak Habte, wiec popatrzyl tylko na Mercera, nie rozumiejac.

-Nie martw sie, przyjacielu. Chyba znalezlismy jakis trop.

Mozliwe ze uda sie przyspieszyc poszukiwania, pomyslal, zeskakujac na ziemie. Poczul ten sam przyplyw nadziei, ktorej doswiadczyl, kiedy porywacze niechcacy powiedzieli mu, ze szuka kopalni.

Uksztaltowanie terenu zmienilo sie w ciagu tysiecy lat tak bardzo, ze starozytna rzeka wygladala, jakby plynela pod gore, ale Mercer nie mial problemu z okresleniem, w ktora strone podazaly kiedys jej wody. Jechal na polnoc przez blisko poltora kilometra, ukosnie po krawedzi parowu, bojac sie, ze jego dno moze byc zaminowane. Dotarli do ostrego zakretu w cieniu gory, bezowego, piaskowcowego pomnika, w ktorego skromnym cieniu mozna bylo schowac sie przed morderczym sloncem. Gibby otworzyl drzwi, kiedy tylko Mercer zahamowal.

-Nie! - krzyknal Philip na sekunde przed tym, jak chlopak wyszedl na pylista ziemie.

Jezu, pomyslal i otworzyl swoje drzwi. Serce lomotalo mu w piersi po bledzie chlopaka. Przyjrzal sie uwaznie ziemi pod stopami, szukajac charakterystycznego zaglebienia, ktore mogloby oznaczac obecnosc miny. Niczego nie dostrzeglszy, kazal Gibby'emu oderwac antene toyoty. Uzyl jej jako sondy, wbijajac ja stanowczo, ale lagodnie w piach, obracajac i naciskajac, az weszla na jakies pietnascie centymetrow. Nic.

Temperatura w samochodzie skoczyla do czterdziestu stopni. Pot splywal z Mercera wszystkimi porami, szczypiac w oczy i rozmywajac pole widzenia. On jednak pozostawal calkowicie skupiony, nadal sondujac ziemie antena. Dopiero po dwudziestu minutach uznal, ze moze bezpiecznie wysiasc z samochodu. Po kolejnych dwoch godzinach upewnil sie, ze teren w bezposredniej okolicy land-cruisera jest czysty.

-Bierz szpadle. Pora popracowac.

Wrzucil antene do samochodu i zdjal koszule. Jego tors lsnil, jakby byl z brazu, a napiete miesnie ramion poruszaly sie jak naoliwiona maszyneria.

Zaatakowali brzeg w miejscu, gdzie napieralaby na niego masa wody, zmuszajac starozytna rzeke do pozostawienia czesci niesionych z pradem drobin. Takie miejsca upatrywali sobie poszukiwacze zlota. Rzeki pozostawialy w nich okruchy metali szlachetnych, kiedy nurt sie burzyl i tracil sile niesienia surowych brylek. Podobnie dzialo sie z aluwialnymi diamentami.

Przez kilka godzin kopali w milczeniu. Mercer co jakis czas rzucal lopate ziemi na plachte folii i polewal woda z kurczacego sie zapasu. Oprocz legendarnych wlasciwosci dyfrakcji, dyfuzji i twardosci diamenty majajeszcze jedna, mniej znana ceche - nie da sie ich zmoczyc. Mozna je zalewac woda, opryskiwac czy namaczac, a ich powierzchnia natychmiast staje sie sucha. Mercer palcem mieszal piach, a potem przebieral go starannie, wybierajac wszystkie wieksze kamyki, ktore pojawialy sie w blocie. Usatysfakcjonowany, zgarnial wszystko z folii i wracal do kopania.

Jama miala ponad dwa i pol metra szerokosci i prawie dwa glebokosci, kiedy zrobilo sie zbyt ciemno, zeby moc badac probki. Slonce zmienilo sie w odlegly, czerwony dysk, malujacy pustynie tysiacami odcieni - od najglebszej czerni po bogata czerwien paku rozy. Kiedy zaczynali kopac, Mercer wiedzial, ze tak blisko powierzchni moga niczego nie znalezc. Skala macierzysta polnocnej Erytrei, uformowana w erze archaiku, nalezala do najstarszych na calej planecie. Jej glebokosc pod powierzchnia mogla wynosic kilometr albo wiecej, a w ciagu milionow lat od jej stworzenia spoczely na niej tysiace typow gleby. Mercer potrzebowal maszynerii do odwiertow glebinowych, siegajacej kilometry w glab skorupy ziemskiej i wydobywajacej probki. Z gorycza zdal sobie sprawe, ze kopanie dolka glebokiego na kilka metrow to strata czasu. Jego nadzieja wyparowala.

-Jesli gdzies tu w okolicy jest komin kimberlitowy, i jesli dotarl na powierzchnie i zostal wymyty przez erozje, nie ma gwarancji, ze akurat przez te rzeke, a nawet jesli tak, wszystkie slady moga byc zagrzebane na tysiacu metrow albo glebiej - wyjasnil Gibby'emu. - Bedziemy musieli nadal jezdzic w kolko i znalezc te doline innym sposobem.

Rzucil jeszcze jedna lopate piachu na skraj wykopu. Wygramolil sie na gore, podal reke Gibby'emu i wyciagnal takze jego. Potem spojrzal na ziemie rozsypana na folii i schylil sie, zeby przejrzec blotnisty stosik. Rozgarnal go, zgniotl w palcach grudke starozytnej gliny. Zaczal przebierac ziemie, jak robil to juz piecdziesiat razy w ciagu tego dnia, mechanicznie wykonujac wszystkie ruchy, w myslach zas szykujac sie juz do snu. Jeden maly kamyk nie zmoczyl sie, kiedy Mercer wylal wode na folie. Potrzasnal nad nim manierka. Kilka kropel spadlo na kamien i od razu splynelo kroplami.

-Gibby, dawaj latarke! - Mercer prawie udlawil sie tymi slowami. W ustach mu zaschlo. Jeszcze raz potrzasnal manierka nad kamieniem, ale byla pusta. - I przynies wiecej wody!

Chlopak uslyszal ponaglenie w jego glosie i pobiegl do samochodu. Chwile pozniej byl z powrotem. Szybko zapadla ciemnosc, Mercer poswiecil latarka na nerkowaty kamyk trzymany w palcach. Kamien byl ciemny, popekany i podrapany, ale przezroczysty, troche jak czysty kwarc. Drzac, Mercer wylal na swoja reke litr wody, zmywajac brud, ale niewazne, ile lal na kamyk, ten pozostawal suchy.

-Jest? - szepnal Gibby, patrzac na niego oczami rozjasnionymi jak w goraczce.

Mercer nie odpowiedzial. Poszedl do toyoty, przycisnal ostra krawedz krysztalu do przedniej szyby i przeciagnal nim po szkle. Od zgrzytu [link widoczny dla zalogowanych]
zabolaly go zeby. Na szybie pojawila sie gleboka biala rysa.

Odwrocil sie do Gibby'ego, usmiechajac sie szeroko i rzucil kamyk zaskoczonemu chlopakowi.

-Za bardzo nierowny, zeby trafic do zareczynowego pierscionka, ale trzymasz w reku jakies dwanascie karatow przemyslowego diamentu, przyjacielu.

Krzyknal z radosci. Gibby popatrzyl na kamien, w koncu zrozumial, i zawtorowal Mercerowi.

Mercer chcial od razu ruszyc w gore starego koryta rzeki, ale musieli zaczekac do rana. Polozyl sie w toyocie, wiedzac, ze sen nie nadejdzie. To bylo to. Udalo mu sie. Ludzie przetrzymujacy Harry'ego mieli zadzwonic jutro o polnocy; zastanawial sie, co im powie. Nie chcial zdradzac sie ze swoim znaleziskiem, ale musi im cos dac, tyle, zeby uwierzyli, ze jest blisko. To, ze znalazl diamenty tak szybko, dawalo mu ogromna [link widoczny dla zalogowanych]
przewage. Do ostatecznego terminu zostaly cztery tygodnie; przez ten czas zamierzal znalezc jakis sposob, zeby przechytrzyc porywaczy. Gdyby musial, podalby im polozenie kopalni, ale mial dosc wiary w siebie, by najpierw sprobowac ich powstrzymac. Maja zaplacic za to, co zrobili.

W koncu zasnal, a kiedy obudzil sie nastepnego ranka, caly byl sztywny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aaa4 dnia Pią 17:46, 14 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ff
  Forum Forum o opowiadaniu Samotny Łowca Strona Główna » ,,Opowieści Samotnych Łowców
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © phpBB Group
Theme designed for Trushkin.net | Themes Database.
Regulamin